W niedzielę wraz z zaprzyjaźnionym organizatorem „Wycieczek dla każdego” wybraliśmy się na jarmark świąteczny do Görlitz. Zanim jednak przekroczyliśmy Nysę Łużycką i postawiliśmy pierwsze kroki na niemieckiej ziemi, zrobiliśmy szybki tour po Zgorzelcu.
W mieście znajduje się wiele zabytkowych kamienic i pałaców, ale chyba najbardziej znanymi atrakcjami turystycznymi są: dom Jakuba Böhme i monumentalny Miejski Dom Kultury. Niestety większość budynków, często ponad 100-, a nawet 200-letnich, jest mocno zaniedbanych, są szare i brudne…
Po przejściu mostu staromiejskiego znajdujemy się jakby w innym świecie. Fasady są odrestaurowane, kolorowe, po prostu ładne. We wnętrzach budynków restauracje, butiki, galerie, sklepy – wszystko dobrze urządzone, żadnego „posh”, w fajnym klimacie.
W każdą niedzielę o 12.00 w kościele św. Piotra i Pawła można posłuchać koncertu wykonywanego na ponad 300-letnich Organach Słonecznych. Na nas największe wrażenie zrobiły piszczałki, które do złudzenia przypominały dźwięk, jaki wydobywają z siebie pitolące ptaki. Mocno polecamy!
Zanim trafiliśmy na jarmark, przeszliśmy spacerem do Heiliges Grab. Składa się nań zespół trzech kaplic – Świętego Krzyża, Namaszczenia i Świętego Grobu. Ta ostatnia jest jest wierną, pomniejszoną kopią oryginału z Jerozolimy, w jego formie przed przebudową dokonaną w 1555. Maciek był i potwierdza ;)
Kiedy już pozwiedzaliśmy i pooglądaliśmy większą część zabytków Görlitz, wreszcie mogliśmy skorzystać z jarmarcznych pyszności! Choć nigdzie w ofercie nie było naszych ulubionych Weisswurstów z preclami… to pocieszyliśmy się Bratwurstem w bule, a co! Do tego grzane wino i piwo, smażone pieczarki, pajdy, langosze… A z ciekawszych atrakcji – tresowane myszoskoczki do głaskania :)
Grudniowa pogoda lekko dała się we znaki nieco utrudniając nam poznanie Görlitz, ale i tak zachwyciło nas to, co tutaj zobaczyliśmy. Jesteśmy pewni, że w lecie robi jeszcze większe wrażenie, dlatego wrócimy tu w przyszłym roku na bank!
Wracając z Görlitz zatrzymaliśmy się jeszcze w Zagrodzie Kołodzieja. Dom przysłupowy, w którym znajduje się ta swojska restauracja został przeniesiony (tak, tak!) do Zgorzelca z Wigancic Żytawskich. Jego krótką historię poznacie wchodząc TUTAJ. Jeśli chodzi o jedzenie, to trzeba przyznać, że do najtańszych nie należy, ale dla zgłodniałego podróżnika dość spora porcja jest w sam raz!