Ostatnio pisaliśmy o tym, jak spędzić miły wieczór w domu, zajadając się pysznymi serami i popijając dobre wino. Wtedy raczyliśmy się wyrobami francuskimi i wybornym, polskim towarem eksportowym z Hajnówki. Wczoraj spróbowaliśmy podobnego menu… tyle, że greckiego. Dodatkowo, a może przede wszystkim, degustowaliśmy i ocenialiśmy wina zaproponowane nam przez Evangelosa Gerovassiliou.
Spróbowaliśmy sześciu – czterech białych (raczej nie przepadamy) i dwóch czerwonych (zdecydowanie Syrah!) – przegryzając ich smaki wybornymi serami kozimi, oliwkami i salami. Wśród zaserwowanych win, dwa skomponowane były ze szczepu Malagousia, o którym Homer pisał dawno temu w Iliadzie. Przez lata nie było o nim ani widu, ani słuchu (ani smaku), aż pan Gerovassiliou odnalazł go i ponownie rozpropagował, zyskując uznanie i wiele medali. Mimo tej całej historii, nam jakoś nie przypadł do gustu, bo wino z tego szczepu jest słodkie, całkiem deserowe. A my zdecydowanie wolimy wina wytrawne, oj tak!
Wypiwszy w dość szybkim tempie degustacyjnym sześć kieliszków, byliśmy w bardzo dobrym nastroju, toteż chętnie zamieniliśmy kilka słów z bohaterem wieczoru i cyknęliśmy sobie pamiątkowego „picsa”.
Choć na początku mieliśmy pewne wątpliwości, to degustacja okazała się być całkiem przyjemnym pomysłem na wieczór. Obecna na sali klyentela kulturalna i taka ładna że, aż miło było siedzieć w takim towarzystwie. No i całe to „ą fifą” ze smakowaniem i ocenianiem win – szata, nos, usta… – fajne to!
Dziś, może jutro, planujemy kolejne wydanie domowej degustacji, bo w lodówce nazbieraliśmy już tyle sera, że jak go szybko nie zjemy, to jeszcze pokryje go pleśń. W tym przypadku raczej nie wpłynie na jego szlachetność… Jeśli macie ochotę dołączyć i spróbować chociażby Anthotyro z Chanii, to zapraszamy. Tylko wino weźcie :)