Jeszcze chwila i zaczniemy naszą relację z wyjazdu do Rumunii. Ale zanim obejrzycie nasze zdjęcia sprzed pałacu Ceauşescu i przeczytacie historię Vlada Ţepeşa, to jeszcze jeden akcent kuchenny Pics From Trips.
Ostatnio pisaliśmy o miłym wieczorze w wydaniu francuskim, jeszcze wcześniej podzieliliśmy się z Wami kilkoma przepisami (fasolka po bretońsku, gruszki na gorąco i zupa gruszkowo-pietruszkowa, chrzan), a teraz wpis namawiający do regularnego picia soków ze świeżych owoców i warzyw :)
Czemu akurat teraz? Powody są co najmniej dwa. Pierwszy to coraz gorsza pogoda i niższe temperatury, a co za tym idzie większe ryzyko przeziębień i innych nieprzyjemności. Jak powszechnie wiadomo witaminy, a szczególnie ta z literką C, mogą pomóc naszej odporności i uchronić nas przed chorobą. Drugi, dość prozaiczny, to nowiutka sokowirówka (tutaj ukłon w stronę J.&I.!).
Jak wcześniej wspominaliśmy, w długi niepodległościowy weekend pracowaliśmy na naszej ziemi oraz rodzinnej działce, mieliśmy więc spory zapas warzyw i owoców. Szybki podział pracy, obmycie marchwi z ziemi, obranie jej, przygotowanie jabłek i wrrrrrrrrrrrrrrrum do wirnika. Aaaaa wcześniej jeszcze pokusiliśmy się o radosną twórczość i stworzenie dzieła „Pics From Trips”, podoba się?
Z kilkunastu średniej wielkości marchwi i dwóch jabłek otrzymaliśmy dwa kubki pysznego soku, który wypiliśmy ze smakiem. Jeśli nie macie sokowirówki, a chcecie takiej witaminowej bomby, kupujcie warzywa, owoce i wpadajcie do nas!
i coś do ponucenia :)