Jeśli jeszcze w weekend czuć było wiosną, to teraz jesień zbliża się wielkimi krokami. Ale my się nie dajemy i nawet korzystamy z tego stanu rzeczy. Kiedy ściemnia się dość wcześnie, a na dworze zimno, zostajemy w ciepłym domu, przygotowujemy sobie coś pysznego i raczymy się swoim towarzystwem. Łączymy przyjemne z pożytecznym, bo dzięki temu, pośrodku zawirowań pracowych i towarzyskich, możemy spokojnie porozmawiać. Jest to dla nas ważne szczególnie teraz, kiedy planujemy naszą najważniejszą podróż :)
Ostatnimi czasy często podczas wieczornych zakupów przyglądamy się i wąchamy sery. Gdyby kiedyś ktoś nam powiedział, że sami, z własnej woli będziemy jeść „śmierdzące sery”, a do tego zachwycać się ich cudownym smakiem – nie uwierzylibyśmy! Przełomowy był chyba wyjazd do Irlandii, z którego wróciliśmy z małym zapasem tamtejszych wyrobów. Jeszcze dobrze nie rozpakowaliśmy walizek, a już otworzyliśmy sery i zajadaliśmy się nimi ze smakiem, popijając winem.
Tym razem na naszym klonowym stoliczku zagościły sery francuskie i polski przysmak z Hajnówki – ser Carski. Nie mogło zabraknąć też świeżej, jeszcze ciepłej bagietki i soczystych winogron. A, no i czerwonego wytrawnego wina. Do tego wspomnienia z Paryża i jesteśmy w siódmym niebie… :)
Polecamy!