Wieczór operowy wczesnym popołudniem? Czemu nie? Nie zdarza się często, więc jak tylko usłyszeliśmy o takiej opcji, od razu byliśmy na „tak”. Zwłaszcza, gdy zaproszenie przyszło od naszej znajomej, bardzo miłej i zdolnej sopranistki, Marceliny Beucher. Dzięki niej, w minioną sobotę mieliśmy niezwykłą przyjemność wziąć udział w „najmniejszym koncercie świata”.
A to, że się tam znaleźliśmy ma dość ciekawy początek, bo niezwykły talent diwy poznaliśmy w dość niebanalnych okolicznościach. Miało to miejsce prawie rok temu na urodzinowym party pewnej „Dąbrówki”.
Gdy przyszło do śpiewania „Sto lat”, zarówno Marcelina, jak i jej mąż David (niesamowity baryton) dali maleńką próbkę swoich możliwości. Jak łatwo sobie wyobrazić, zaskoczeni goście nie mogli „taaaakiej” okazji przepuścić! Po namowach i prośbach w kuchni naszej gospodyni (bo najlepsze imprezy zawsze przenoszą się przecież do kuchni…) mogliśmy wysłuchać przepięknych arii w ich wykonaniu, m.in. „Carmen” Bizeta.
Byliśmy tak oczarowani talentem i pasją Państwa Beucher, że od razu chcieliśmy wybrać się na ich występy. Niestety często koncertują poza Wrocławiem, więc przez długi czas nie było nam dane ich usłyszeć. Nie powinien zatem dziwić fakt, że kiedy tylko dowiedzieliśmy się o tym, że Marcelina będzie występować w Klubie Muzyki i Literatury we Wrocławiu, zaplanowaliśmy sobie dzień tak, żeby móc ją zobaczyć.
Ale mimo sympatii do jednej z sopranistek, nie zapominajmy, że w koncercie brali udział także inni artyści, uczniowie Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego: Justyna Harhala – sopran, Aleksandra Lisowska – sopran, Emilia Razik – sopran, Maja Słoniowska – sopran, Stavros Chatzipentidis – bas-baryton oraz pianiści: Justyna Skoczek, Barbara Orłukowicz, Jekaterina-Ounterberguer oraz Tomasz Kaczmarek.
Brawo!